Wnioski po weekendzie w Australii

Ferrari F1 team

Kierowca Ferrari, Carlos Sainz, wywalczył swoje pierwsze zwycięstwo w sezonie 2024 w Grand Prix Australii w Melbourne. Hiszpan jest jedynym kierowcą, który w ostatnich 22 wyścigach stał na najwyższym stopniu podium poza Maxem Verstappenem.

Sainz objął prowadzenie krótko przed pierwszym od dwóch lat defektem Red Bulla Maxa Verstappena, a do Hiszpana na podium dołączyli jego kolega z zespołu Ferrari Charles Leclerc na drugim miejscu oraz Lando Norris z McLarena na trzecim. Był to też weekend w którym wiarę w Mercedesa stracił Lewis Hamilton.

Projekt Audi? Carlos Sainz nie może marnować swoich najlepszych lat

To był klasyczny występ Carlosa Sainza, kompletnie niespodziewanie, po operacji wyrostka robaczkowego, gdzie nie był w stu procentach sprawny, wykorzystał nadarzającą się okazję i pokonał po raz drugi od GP Singapuru Maxa Verstappena.

Od czasu ogłoszenia w zeszłym miesiącu, że odejdzie z Ferrari na koniec tego roku, nadchodzący projekt Audi został uznany za naturalny kolejny krok dla Sainza - okazję, gdy wchodzi w swoje trzydzieste lata, aby prowadzić pełnoprawny zespół fabryczny z wsparciem dużego producenta za sobą.

Tu jednak pojawia się główny problem, kontrakt z Ferrari kończy się już teraz, a Audi do F1 dołączy dopiero w 2026 roku i prawie na pewno będzie wymagać pewnego czasu, aby stać się konkurencyjną siłą, a przejście w tym momencie do Saubera nie jest dobrym pomysłem dla zdrowia psychicznego kierowcy.

Pomimo wszystkich, łącznie z ojcem, którzy go pchają do Audi, myślę, że sam Sainz nie jest gotowy czekać i woli już teraz walczyć o wygrane. Jakie ma opcje? Red Bull, tylko jeśli Verstappen odejdzie. Mercedes jeśli Andrea Kimi Antonelli, jak i Fernando Alonso zostaną uznani, z różnych powodów, za zbyt ryzykowne opcje. Aston Martin jeśli nie będzie tam Alonso no i to chyba tyle.

Przejście już teraz do Saubera oznacza potencjalne marnowanie jego najlepszych lat. Sainz musi jednak utrzymać dobra formę przez cały rok, bo tylko tak inne zespoły nie mogą go ignorować.

Hamilton potrzebuje przerwy?

Lewis od dwóch lat narzekał, że zespół go nie słucha, że bez sensu rozwijali projekt zero sidepod, że pozycja kierowcy była zła i gdy w końcu tegoroczny bolid, przynajmniej w teorii jest stworzony z uwzględnieniem jego uwag, nagle jest on jeszcze gorszy.

Z problemami Mercedesa trwającymi już trzeci sezon, sytuacja ta zaczyna przypominać lata Fernando Alonso w McLaren-Hondzie, że bez względu na to, co robią lub próbują, nie ma wyraźnej drogi wyjścia.

Można by pomyśleć, że jego nadchodzący transfer do Ferrari na 2025 rok może trochę złagodzić ból, ale chyba teraz boli go bardziej, że już nie jeździ tym czerwonym bolidem.

Defekt Verstappena

Kiedy Verstappen pobił rekord Sebastiana Vettela w największej liczby kolejnych zwycięstw we wrześniu zeszłego roku, niektórzy myśleli, że szybko nie uda się go poprawić. Zaledwie pół roku później Max był bliski poprawienia tego rekordu.

F1 i FIA mogą dziękować za tylny problem z hamulcami Red Bulla, bo kolejna wygrana i bicie takich rekordów powinno zająć lata, a nie miesiące.

I byłoby to straszne odzwierciedlenie tego, jak katastrofalnie niekonkurencyjna stała się F1 w tej erze, gdyby Verstappen bez wysiłku ponownie zdobył 10 zwycięstw z rzędu, dorównując swojemu własnemu rekordowi przy najwcześniejszej okazji po tym, jak jego ostatnia seria zakończyła się.

Dominacja Verstappena jakoś najbardziej uderza w dniach takich jak ten, kiedy widok innego zwycięzcy staje się teraz wydarzeniem, nowością. Pojedyncze zwycięstwo dla Ferrari, oczywiście, nie rozwiązuje magicznie wszystkich problemów sportu.

Nic nie wskazuje też na to, że Red Bull nagle zwolni. Istnieje duże ryzyko, że Verstappen, tak jak po Singapurze 2023 roku, po prostu rozpocznie nową serię zwycięstw, jakby ten mały przestój nigdy się nie zdarzył.

Alonso i bez sensowna kara po GP Australii

Wypadek Russella był niebezpieczny, kierowca stał na samym środku toru i teoretycznie ktoś mógł w niego wjechać, ale karać za to Fernando Alonso? Hiszpan jak pokazała telemetria faktycznie wolniej wjechał w ten zakręt niż zwykle, ale gdyby tam nie było pułapki żwirowej tylko asfaltowe pobocze to Russell by na chwilę wyjechał z toru i wrócił na niego jak gdyby nigdy nic i nie byłoby nawet tematu.

Sędziowie ukarali Fernando za "potencjalnie niebezpieczną jazdę". Trzeba mieć odwagę, aby zarzucić oskarżenie o niebezpieczną jazdę dwukrotnemu mistrzowi świata. Alonso będzie z pewnością kontynuował argumentację, z dość dużym uzasadnieniem, że jest wystarczająco dorosły, aby jeździć w każdym zakręcie tak, jak uważa za stosowne.

Williams i wybór jednego kierowcy

W ostatnich latach kilka zespołów rozpoczynało sezon mając poważny niedobór części zamiennych. Głośno mówiło się, że starają się unikać wypadków i czasami ich kierowcy jeżdżą wolniej, ale żeby nie mieć drugiego monokoku?

Albon, czyli ich lider też mógł jechać ostrożniej i z większą odpowiedzialnością w piątek. Zwłaszcza, że to nie pierwszy raz gdy wypadł w tym miejscu rok wcześniej.

James Vowles podjął odważną decyzję, oddał bolid Logana Sargeanta swojemu lepszemu kierowcy i ja to szczerze mówiąc rozumiem. To Alex w ostatnim sezonie zdobył prawie wszystkie punkty Williamsa. Niestety w wyścigu i tak nic to nie dało, a Albon dojechał jedenasty.

Wiele mówiło się o tym, że Sargeant stał się pierwszym amerykańskim kierowcą w F1 od 16 lat i tak mocno Liberty Media walczy o ten rynek, próbują zdobyć serca Amerykanów po czym ich kierowca nawet nie może wystartować w wyścigu. Tak samo jak w Las Vegas w piątek widzowie zostali wyrzuceni z trybun, mega to wszystko niefortunne.

Zdjęcie: Ferrari