Fragment ksiązki Ferrari, biografii Enzo Ferrari


W roku 2005 w Formule 1 wprowadzono nowy przepis, którego ukrytym celem było ograniczenie dominacji Ferrari. Po blisko sześciu latach nieustannych zwycięstw maszyn z Maranello wyścigi zaczęły tracić na atrakcyjności. Niecierpliwili się też widzowie, bo zwycięstwa Scuderii stały się rzeczą niemal pewną. Pod pozorem wprowadzania zmian na poziomie technicznym zarządzono konieczność przejechania całego wyścigu na jednym zestawie opon. Scuderia mocno polegała na ogumieniu Bridgestone, które nie było w pełni radialne. Sztywna ściana boczna takiej opony oznaczała bardziej intensywną pracę części czołowej, co przekładało się na wyższe temperatury bieżnika w czasie wyścigów i jego szybsze zużywanie się, a to wymuszało z kolei częstszą zmianę opon, która teraz przestała być możliwa. Tak oto przewagę zyskały zespoły korzystające z opon Michelin, konstrukcji w pełni radialnej z  bardziej miękką ścianką boczną. To ogumienie lepiej znosiło cały dystans wyścigu. W rezultacie Scuderia Ferrari z Schumacherem za kółkiem w 2005 roku wygrała tylko Grand Prix USA (w dodatku głównie dlatego, że większość rywali wycofała się w związku z problemem z oponami Michelin, przez który wyścig był bardziej niebezpieczny niż zwykle). W świetle tych wydarzeń w 2007 roku FIA ratyfikowała przepisy dotyczące opon i wymusiła na zespołach stosowanie ogumienia jednego producenta, aby zapewnić ciągłość na torze.

Seria zwycięstw Scuderii zakończyła się w  2005 roku, a  2006 przyniósł z kolei koniec wymarzonego zespołu wyścigowego Ferrari.

Jean Todt awansował na dyrektora generalnego Scuderii, Brawn udał się rzekomo na urlop, Schumacher przeszedł na sportową emeryturę, a Byrne objął rolę bardziej doradczą i przestał być aktywnym członkiem zespołu. Odejście tak wielu osób zmieniło dynamikę Scuderii i mimo wysiłków mających zapewnić płynny okres przejściowy już nigdy nie działała tak sprawnie. Co niewiarygodne, firma nie chciała lub nie potrafiła zauważyć spirali zmian pogarszających sytuację niepokonanego niegdyś zespołu i nikt w porę nie interweniował, by powstrzymać Ferrari przed upadkiem.

Jako lider Montezemolo zawsze był zaangażowany w sprawy firmy, ale u szczytu jej dominacji skupiał się na rozwoju marki i zwiększeniu zysków ze sprzedaży aut drogowych. Wierzył w siłę zespołu wyścigowego i nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo utrata liderów zaważy na jego przyszłych sukcesach.

Błąd Montezemolo był podwójny. Po pierwsze przyzwyczajony był nie mieszać się w sprawy zespołu, a przez skupienie na produkcji aut drogowych zbyt późno dostrzegł niepokojące tendencje w innych obszarach przedsiębiorstwa, co miało Scuderię drogo kosztować. Wiele lat wcześniej Enzo Ferrari nie docenił wartości działu samochodów osobowych, przez co jego firma prawie zbankrutowała. Tym razem to Montezemolo przeoczył fakt, że dział wyścigowy zaczyna chwiać się pod ciężarem nadmiernych wydatków i zbyt licznej załogi przy jednoczesnym niedoborze talentów i innowacji, co doprowadziło do nastania jednego z najgorszych okresów w wyścigowej historii firmy, po którym nie pozbierała się do końca przez ponad dekadę.

Kto nie uczy się na błędach, ten skazany jest na ich powtarzanie. Sentencja ta z pewnością dotyczy Scuderii Ferrari i samego Montezemolo. Problem z ustrojem autokratycznym polega na tym, że nikt nie ma odwagi mówić prawdy osobom u władzy. Strach ten stworzył środowisko tłumiące skargi i nowe pomysły, w  którym łatwiej i bezpieczniej było celebrować osiągnięcia, niż analizować nietrafione decyzje, niewydolne zarządzanie lub błędy na etapie produkcji.

Montezemolo powtórzył więc błąd samego Enzo. Nie dostrzegł ważności badań i rozwoju technologii, przez co doprowadził do stagnacji, w której potencjał firmy do budowania lepszych samochodów i wygrywania wyścigów ograniczała niechęć do zmian. Co zaskakujące, jedyna zmiana, którą z entuzjazmem wprowadził, była zmianą na gorsze. Montezemolo dołączył do ekologicznego trendu i podjął błędną (choć być może etycznie słuszną) decyzję o wprowadzeniu „zielonych” technologii, a także głosił zalety rozwiązań hybrydowych w przemyśle, w którym etyka miała miejsce tylko tak długo, jak długo nie ograniczała prędkości, chyba że chodziło o bezpieczeństwo kierowcy. Jego obstawanie przy technologii hybrydowej ukazało światu niedostatki firmy Ferrari w zakresie efektu przypowierzchniowego oraz braki innowacji w sferze aerodynamiki, co zresztą łączyło się ze słabą postawą zespołu w Formule 1. Auta Scuderii nie były już ani dość szybkie, ani dość dobre, by ich kierowcy mogli liczyć na miejsce na podium.

 

Fragment pochodzi z książki pt. "Ferrari. Człowiek i maszyna", która jest dostępna na https://bit.ly/f1fanklub-ferrari