W ciągu ostatniej dekady hybrydowe silniki V6 turbo zagościły w świecie Formuły 1, a wraz z nimi nadeszły kontrowersje, zmiany w stawce i rewolucja technologiczna. Oto analiza, co 10 lat tego okresu pokazały nam o tych innowacyjnych jednostkach napędowych.
Zapowiedź nowej ery
Dokładnie 10 lat temu fani Formuły 1 po raz pierwszy zobaczyli nową generację bolidów z hybrydowymi silnikami V6 turbo. Force India jako pierwsza drużyna oficjalnie ujawniła obraz swojego nowego bolidu, z zachowaniem tajemnicy co do kształtu nosa, wynikającego z nowych regulacji.
Przejście z konwencjonalnych silników V8 na hybrydowe turbosprężarki V6 spotkało się z krytyką Berniego Ecclestone'a, ówczesnego CEO Formuły 1. Jego obiekcje dotyczyły przede wszystkim spodziewanej ciszy nowych silników, jednak po 10 latach V6 turbo pozostają, a Ecclestone odszedł do historii.
Początki były trudne, z obawami o niezawodność nowych jednostek napędowych. Nie wszystkie zespoły były gotowe na testy w styczniu 2014 roku, a niektóre z nich miały problemy, sezon rozpoczął się z zaskakująco wysoką liczbą ukończonych wyścigów.
Oczywiście nie wszystkim szło tak łatwo. Niezawodność hybrydowych jednostek napędowych była wyzwaniem, szczególnie na początku ery V6 turbo. Renault i Honda borykały się z problemami od samego początku, co wpłynęło na ich konkurencyjność. Żeby poprawić niezawodność, często wymieniali części i musieli obniżyć osiągi, żeby dojeżdżać do mety.
Rozwój i wydajność
Początkowo nowe jednostki napędowe były krokiem wstecz pod względem wydajności. Jednak F1 to świat ciągłego rozwoju, a do 2016 roku czasy okrążeń na Silverstone wróciły do poziomu z okresu V8. Specyfikacje silników zostały zamrożone w 2021 roku, a zmiany w zasadach aerodynamiki pomogły zespołom osiągnąć lepszą wydajność.
Przejście na hybrydowe jednostki napędowe nie zahamowało rywalizacji. Mimo sporej dominacji Mercedesa na początku ery V6 turbo, zmiany w przepisach aero znacznie zbliżyły do siebie zespoły. Walka między Hamiltonem a Verstappenem w 2021 roku była epicka, co dowodzi, że konkurencyjność pozostała kluczowym elementem sportu.
Pierwsze lata ery V6 turbo to dominacja "wielkiej trójki" - Mercedes, Ferrari i Red Bull. Jednak nowe przepisy budżetowe miały na celu zrównanie szans. W późniejszych sezonach McLaren czy Alpine również potrafiły wygrać pojedynczy wyścig. Mimo to, Red Bull utrzymuje dominację, a pytanie o karę dla zespołu za przekroczenie limitu budżetowego w 2021 roku wciąż pozostaje otwarte.
Nowe silniki znacząco podniosły koszty rywalizacji, a mniejsze zespoły borykały się z brakiem przychodów z tytułu niskich miejsc w klasyfikacji. Niektóre zespoły, takie jak Caterham czy Manor, nie przetrwały pierwszego roku nowej ery, co zaszkodziło różnorodności stawki.
Kontrowersje i dramaty
Era V6 turbo nie była pozbawiona dramatów, takich jak kontrowersje dotyczące silników Ferrari i ich tajemniczej umowy z FIA. Honda odchodziła z F1, sprzedała swoje silniki Red Bullowi, po czym wraca niedługo, za dwa lata z Aston Martinem. Jednak mimo turbulencji, zainteresowanie producentów silników rośnie, a w 2026 roku dołączą nowi gracze, w tym Honda, Audi i Ford.
Silniki V6 turbo przypadały na okres, gdy FIA zdawała sobie sprawę z potrzeby elektryfikacji. Mimo początkowych trudności teraz plan jest taki, żeby od 2026 roku silniki były jeszcze bardziej polegające na elektryce.
Podsumowanie
Dziesięć lat hybrydowych silników V6 turbo w Formule 1 to podróż pełna kontrowersji, wyzwań technicznych i dramatów. Pomimo wątpliwości na początku, era ta przyczyniła się do zwiększenia konkurencyjności, przywrócenia zainteresowania producentów i przygotowania terenu dla kolejnej rewolucji w 2026 roku.
Nadal brakuje mi dźwięku V10, czy V8 w Formule 1, ale świat się zmienia niestety i to już nie wróci.