Dyrektor wyścigowy Formuły 1 Michael Masi twierdzi, że może czekają nas kolejne zmiany w regulaminach. Tym razem może zostać wprowadzona zasada karania kierowców za zakłócanie sesji kwalifikacyjnych, przepis obowiązuje obecnie w serii IndyCar.
Temat pojawił się w padoku oczywiście po ostatnim Grand Prix. Charles Leclerc z Ferrari zapewnił sobie pole position po tym jak rozbił się wywołując czerwoną flagę, przez co nikt już nie mógł poprawić swojego czasu.
W IndyCar kierowcy, którzy w sesjach kwalifikacyjnych powodują czerwone flagi, a w niektórych przypadkach także żółte, są karani skasowaniem ich najlepszych czasów okrążeń. Dzięki temu nikt nie może zapewnić sobie korzystnej pozycji na starcie poprzez celowe próby powstrzymania innych kierowców.
Oczywiście FIA w żadnym wypadku nie twierdzi, że Charles specjalnie rozbił swoje Ferrari. Mieliśmy w przeszłości przypadki, gdzie dochodziło do podobnych sytuacji, Schumacher zaparkował swoje Ferrari w 2006, a Nico Rosberg powstrzymał w podobny sposób Lewisa Hamiltona osiem lat później
Dyrektor zespołu Mercedesa Toto Wolff był wśród tych, którzy sugerowali, że F1 powinna rozważyć przyjęcie zasady z IndyCar, aby zapobiec podobnym incydentom w przyszłości.
"Nie wiedziałem, że taka zasada obowiązuje w USA, ale myślę, że to inteligentny przepis, taki który pozwoliłby uniknąć zamieszania" - powiedział Wolff.
Co myślicie o tym przepisie? Moim zdaniem nie jest on potrzebny, każdy wie jakie ryzyko jest w Monako jeśli chodzi o próbę wykręcenia najlepszego czasu pod koniec sesji. Bariery są blisko, wszyscy jadą na limicie, który łatwo przekroczyć. Trochę kontrowersji nigdy F1 nie zaszkodziło.