23 lata temu zginął Ayrton Senna

Nikt nie wyobrażał sobie, że człowiek, który zachwyca stylem jazdy i ma status „najwybitniejszego”, może zginąć, robiąc to, co robi najlepiej – będąc na prowadzeniu.

Jest 1 maja 1994 r., siódme okrążenie Grand Prix San Marino. „Po 11,4 sekundy, po czterech minutach i 36 sekundach nieustannej transmisji obrazu z kamery pokładowej Ayrtona Senny, nagranie nagle się urywa. Kończy się na 1,4 sekundy przed śmiertelnym dla kierowcy uderzeniem. W tym momencie samochód mknie w kierunku ściany z prędkością 305 kilometrów na godzinę.” – relacjonuje Williams w biografii Brazylijczyka. Ayrton Senna uderza w ścianę. Z bolidu odrywa się koło, a także stalowy drążek zawieszenia. To właśnie on staje się bezpośrednią przyczyną śmierci kierowcy – trafia go w głowę, przebijając kask. Nie wiedzą tego jednak jego rywale. Wyścig jest kontynuowany, a Senna zostaje zabrany do szpitala, gdzie jego życie jest tylko sztucznie podtrzymywane.

Śmierć Ayrtona Senny zostaje ogłoszona kilka godzin później. Świat jest wstrząśnięty. Brazylia ogłasza żałobę narodową. Kilka dni później w Rio de Janeiro konduktowi pogrzebowemu, który ma do pokonania około 15 kilometrów, towarzyszy ćwierć miliona ludzi. Ludzi, którzy przyszli podziękować mistrzowi za wszystkie radosne chwile, które im przyniósł. Mają ze sobą transparenty (jeden z nich głosił: „Byłeś wart więcej niż 90% naszych polityków”). Chwile te wspomina Williams, który był jednym z uczestników ostatniego pożegnania: „Nad liną otaczającą trumnę ludzie przerzucali pamiątki: pojedyncze kwiaty, bransoletki, spisane wiersze. Niektórzy przechodnie przyszli ze zdjęciem wybitnego kierowcy. Pewna starsza kobieta miała przypięty do koszulki kawałek papieru z napisem »Senna, dziękujemy«… Powtarzano te słowa raz za razem. Dziękujemy za wszystko, co nam dałeś”.

Legendarnego kierowcę żegnano z państwowymi honorami. „Miliony ludzi w całej Brazylii oglądały na ekranach telewizorów, jak siedem samolotów Esquadrilha de Fumaça, grupy akrobatycznej brazylijskich sił powietrznych, maluje na niebie smugi” – czytamy w książce. W ostatniej drodze mistrza wzięli udział nie tylko ludzie ze świata Formuły 1, ale także najważniejsi przedstawiciele brazylijskich władz, w tym ówczesny prezydent kraju, Itamar Franco.

Tragiczny wypadek Ayrtona Senny zjednoczył ludzi. „Mój brat miał misję. Nasza rodzina jest dziś niezwykle poruszona, ponieważ nie wiedzieliśmy, że był tak powszechnie kochany. Widziałam, jakie emocje pokazują zwykli ludzie. Jedni byli na boso, inni odziani w jedwabie. Ayrton połączył ich wszystkich, nawet poprzez swoją śmierć” – powiedziała Viviane Senna nad grobem brata.