Jak już pokazał nam wyścig na torze Indianapolis z sezonu 2005 kraj ten jest pechowy jeśli chodzi o mniejszą ilość bolidów na starcie. Tym razem zobaczymy do wyścigu wystartuje tylko 18 kierowców i ciężko powiedzieć, czy taka sytuacja pozwoli organizatorom zapełnić trybuny na torze w Austin.
Teoretycznie walka o tytuł jest zacięta, ale bardzo prawdopodobne jest, że Lewis Hamilton może wygrać aż piąty wyścig z rzędu. Brytyjczyk na tym torze w poprzednich latach radził sobie wyśmienicie. W tym samym czasie obecny mistrz świata już w Rosji zapowiedział, że do wyścigu wystartuje z alei serwisowej.
Skoro na torze nie pojawi się Marussia i Caterham to ktoś inny będzie musiał przejąć miano najsłabszego zespołu. W Formule 1 punktuje 10 pierwszych kierowców, a to oznacza, że mniej zawodników na mecie się pojawi bez punktów niż tych punktowanych.
W końcówce sezonu ciekawie będzie wyglądać walka Ferrari z McLarenami. Dzieli ich tylko 45 punktów, a forma tych pierwszych jest coraz gorsza. Jenson Button i Kevin Magnussen nie mają zbyt udanego sezonu za sobą, a pomimo tego mają szansę na pokonanie Fernando Alonso i Kimiego Raikkonena. Atmosferę w tym wszystkim podgrzewa fakt, że przyszłość zawodników w obu zespołach jest niepewna.
Miejmy nadzieję, że czeka nas kolejny dobry wyścig w tym sezonie i tym samym w USA zobaczymy więcej akcji na torze niż miało to miejsce w Rosji.