Wydawało sie, że sezon 2024 będzie nudny, wszyscy przewidują dominację Maxa Verstappen, ale wszystkie oczy mogą być zwrócone na pojedynki kierowców Ferrari i Mercedesa nabiorą jeszcze większego znaczenia. Chyba mimo wszystko przez przypadek media dowiedziały się o przejściu Lewisa Hamiltona do Ferrari. Z rana poszła plotka, która zatoczyła takie koło w świecie F1, że już nie było odwrotu. Pozostało tylko potwierdzenie faktu dokonanego.
Teraz mamy kierowców w dwóch zespołach, którzy mają dużo do udowodnienia. Hamilton musi pokazać, że jest najlepszy w Mercedesie, dlatego otrzymuje sto milionów dolarów za sezon w nowym zespole. Tak jak rok temu, musi pokonać George’a Russella, który chce zostać kierowcą numer jeden w Mercedesie. Przegrać kolejny sezon z zawodnikiem w tym samym bolidzie byłby słaby start. Trzeba też pamiętać, że zespół, gdzieś tam z tyłu głowy, będzie miał świadomość, że Lewis przechodzi do rywali, co może wpłynąć na traktowanie i dostęp do szczegółów technicznych.
W Ferrari podobna sytuacja. Carlos Sainz rok temu, jako jedyny, wygrał wyścig nie jadąc bolidem Red Bulla, co nie wystarczyło mu do otrzymania nowej umowy. Hiszpan próbował naciskać na swój zespół, rozmawiał z innymi i chciał pokazać, że wszyscy go chcą, aby otrzymać lepszy kontrakt. Ferrari jednak powiedziało "nie, dziękujemy".
Wydawałoby się, że teraz Sainz będzie kierowcą numer 2, musi spełniać wszystkie polecenia zespołowe, a Leclerc łatwo może z nim wygrywać. Jednak Carlos teraz walczy o przejście do innego zespołu. Musi teraz walczyć o siebie, pokazać, że Ferrari popełniło błąd. Moim zdaniem jego wartość mocno spadła po 1 lutego. Audi widziało w nim kierowcę numer 1 w 2026, ale pytanie, czy uda mu się przeobrazić w pięknego łabędzia, czy pozostanie brzydkim kaczątkiem.
Sainz to na ten moment największy przegrany transferu Hamiltona, ale jeśli Russell również będzie gorszy od Lewisa w tym roku, to Mercedes będzie szukał nowego kierowcy numer 1 i może nie postawi na Georga, który miał już czas na zdobywanie doświadczenia u boku Lewisa i wcześniej w Williamsie. Teraz nadszedł czas na wyniki.
Max Verstappen może i bedzie znowu wygrywał kolejne wyścigi, ale walka kierowców Mercedesa i Ferrari nie tylko możliwe, że odmieni ten sezon, ale też sprawi, że reszta stawki będzie walczyć o pozostałe miejsca po transferze Hamiltona. Będzie co oglądać, za 3 tygodnie zimowe testy, a za 4 pierwszy wyścig w Bahrajnie.