Bukmacherzy podobno więcej płacili za to, że Fernando dojedzie do mety, niż za zdobycie tytułu mistrzowskiego w tym sezonie... Ostatecznie Hiszpan nie dojechał, ta sztuka udała się chociaż jego koledze z zespołu, którym jest Stoffel Vandoorne.
Alonso powiedział, że był to jego najlepszy wyścig w karierze, ale no nie ma co się okłamywać, gdyby tylu kierowców nie odpadło z wyścigu o punktach to nawet nie było by co marzyć. Dwukrotny mistrz świata od początku był mocno zaangażowany w projekt McLarena i Hondy, ale wiadomo też, że w 3 sezonie on już chciał stawać na podium i wygrywać wyścigi.
Mark Webber powiedział, że Stoffel może mieć innego partnera już w połowie sezonu. Hiszpan jest maksymalnie sfrustrowany, on nie chce już dojeżdżać nie tylko dziesiąty, ale szósty, czy siódmy. On nie jest debiutantem, on chce walczyć o wygrane z Hamiltonem i Vettelem.
Już nie raz w historii Formuły 1 mistrzowie odchodzili w połowie sezonu i już nawet nie wracali do startów. Naprawdę jestem ciekaw jak rozwinie się ta sytuacja. Po ostatnim wyścigu przeczytałem komentarz, że Alonso boli to, że nie dojechał do mety.
Moim zdaniem to go nie boli, do tego już przyzwyczaił się przez ostatnie trzy lata. On jest po prostu wkur
Waszym zdaniem dobry kolega Fernando, Mark Webber rozsiewa plotki, czy zna temat od wewnątrz?