Ground Effect w Formule 1 (już nie zakazane)

Ground effect, czyli efekt przyziemienia był już obecny w Formule 1 ponad 40 lat temu. Wtedy ten sport nie był przygotowany na takie rozwiązanie. Technologia i poziom bezpieczeństwa był na tak niskim poziomie, że z czasem trzeba zakazać tego rozwiązania. Formuła 1 wtedy obeszłaby się bez kilku strasznych wypadków, a może i życia byłyby ocalone.

Teraz efekt ten częściowo wróci wraz z nowymi bolidami w 2022 roku. FIA chce przenieść docisk tworzony przez skrzydła bolidów, na taki tworzony przez podłogę. Sport jest jednak dużo bezpieczniejszy i regulaminy sprawią, że ryzyko korzystania a efektu przyziemienia będzie mniejsze. Przypomnijmy jednak historię tego rozwiązania.

Rozwiązanie zespołu Lotus:

Colin Chapman, słysząc to nazwisko, od razu na myśl powinny wam przychodzić rozwiązania, które zawojowały Formułę 1. "Ground effect”, czyli efekt przyziemienia powstał, kiedy Colin postanowił z bolidu zrobić wielkie odwrócone skrzydło samolotu, czyli zamiast unosić się jak Boeing, miało go, to przyklejać do podłoża zwiększając docisk aerodynamiczny, który jest tak ważny w tym sporcie.

Było to jedno z tych odkryć, które zauważono w tunelu aerodynamiczny. Personel zauważył, że w momencie, kiedy boki bolidu dotykały podłoża w tym samym momencie, docisk bolidu drastycznie wzrastał. Okazało się, że w ten sposób wytwarzana jest powierzchnia pod bolidem o niskim ciśnieniu (tzw. podciśnienie), tym samym przysysa bolid do podłogi.

Zakładając, że te jeszcze bardzo teoretyczne spostrzeżenia będą pomagać, stworzono w 1977 roku pierwszy bolid, Lotus 78 (John Player Special Mark III), który miał ten efekt wykorzystywać. Faktycznie okazało się, że docisk bolidu był dużo większy, jednak niezawodność tego bolidu okazała się bardzo słaba i sezon spisano na straty.

Dopiero w momencie wprowadzenia bolidu Lotus 79 na pierwszy wyścig pokazało zmianę. Mario Andretti, oraz Ronnie Peterson zniszczyli konkurencję podczas pierwszych sześciu rund, zawsze zajmując pierwsze oraz drugie miejsce zawsze z komfortową przewagą.

W roku 1978 postęp był tak duży, ponieważ każdy element bolidu od przodu po tył był skonstruowany tak, by powietrze jeszcze szybciej przelatywało pod bolidem, a tym samym bolid miał większą przyczepność. Chapman umieścił bak bolidu między silnikiem a kierowcą, by tył był, jak najwęższy. Lotus wygrał 8 z 16 wyścigów, co w 1978 roku było kompletną dominacją. Sezon skończył się jednak tragedią. Podczas GP Włoch Ronnie Peterson miał wypadek i zmarł w szpitalu.

Poza kontrolą:

Rok później Lotus 80 nie wygrał żadnego Grand Prix w sezonie 1979 roku. Ligier oraz Williams również miały zaimplementowaną koncepcję efektu przyziemienia. Prędkości podczas pokonywania zakrętów szybko rosły. Alan Jones zdobył pole position z czasem 1:11,880 na Silverstone, kiedy jeszcze 2 lata temu czas Jamesa Hunta był o 6,61s gorszy.

W 1980 roku zauważono, że wszystko to zmierza w niebezpiecznym kierunku. FISA chciała zabronić stosowania np. kurtyn bocznych, ponieważ w momencie, kiedy jedna z nich uległa awarii kierowca bez ostrzeżenia straciłby docisk podczas pokonywania zakrętu z dużą prędkością. FOCA jednak odpowiadała, że dzięki temu zespoły są bardziej wyrównane, ponieważ przeważnie te ze słabszymi silnikami korzystały z tego rozwiązania.

Dopiero seria wypadków zmusiła prezydenta FISA Jean-Marie Balestre do działania. Podczas testów do GP Niemiec zmarł Patrick Depailler w Alfie Romeo, którego bolid pojechał prosto właśnie na jednym z szybkich zakrętów (Ostkurve). Organizatorzy musieli jednak się bronić, ponieważ ogrodzenie na tym zakręcie było równie niebezpieczne i to uznano za bezpośrednią przyczynę śmierci. Choć trzeba przyznać, że prędkość dołożyła swoje.

Następnym sezonie zakazano, więc kurtyn bocznych w bolidach. Jednak inżynierowie szybko znaleźli dziurę w przepisach. Ponieważ spód bolidu musiał być płaski tylko wtedy, kiedy był on w boksach na badaniu technicznym.

Gordon Murray z zespołu Brabham był pierwszym, który wpadł na pomysł hydraulicznie opuszczanych kurtyn. Bolid w ruchu na torze opuszczał je, a boksach podnosił. Z taką przewagą Nelson Piquet zniszczył przeciwników podczas GP Argentyny.

Zespoły zaczęły kopiować ten system tylko bez zaawansowanej hydrauliki, zamiast tego w kokpicie była dźwignia, którą sterował kierowca. W krótkim czasie każdy zespół miał podobne rozwiązanie.

Colin Chapman ponownie zadziwił wszystkich ze swoim Lotusem 88. Bolid ten składał się z dwóch podwozi.   Jedno znajdowało się wewnątrz drugiego i były względem siebie niezależne. Do wewnętrznego przymocowany był kokpit, a zewnętrzny odpowiadał za przechwytywanie ciśnienia, docisku efektu przyziemienia. Na dodatek był to jeden z pierwszych bolidów stworzonych z wykorzystaniem włókien węglowych.

Bolid został zakazany po protestach innych zespołów, w przeciwieństwie do bocznych kurtyn, które w 1982 roku zostały ponownie zalegalizowane przez FISA.

Katastrofa:

W tym momencie najlepsze zespoły używały już silników Turbo. Spalały jednak one dużo więcej paliwa niż zwykle jednostki. Kierowcy, więc jechali tak szybko w zakrętach, że trudno było nadążyć z cysterną na plecach. Drugim problemem stały się przeciążenia, których nie mogli oni wytrzymać. Podczas drugiego GP w Brazylii Nelson Piquet upadł na podium z wycięczenia po prowadzeniu jego Brabhama BT49D w upale Rio de Janeiro. Riccardo Patrese jego kolega z zespołu jednak nie wytrzymał i prawie zemdlał jeszcze za kierownicą.

To, co gorsze miało dopiero nadejść. Podczas kwalifikacji do GP Belgii Gilles Villeneuve uderzył w tył bolidu March kierowanego przez Jochen Mass. Ferrari Kanadyjczyka zostało wyrzucone w powietrze, uderzyło przodem w podłoże z taką mocą, że najprawdopodobniej kierowca zginął natychmiastowo. Gilles został wyrzucony na kilka metrów od bolidu. Villeneuve twierdził, że niebezpieczne są opony o wysokim ciśnieniu, których używa się podczas kwalifikacji i właśnie w takich okolicznościach zginął.

Dwa miesiące później podczas GP Holandii, nie wytrzymało zawieszenie w Renault Rene Arnouxa, wjechał w bariery w zakręcie Tarzan, na szczęście zatrzymując się tylko kilka metrów od widowni.

Jeszcze większe szczęście spotkało widzów, którzy podczas GP Francji o mało, co nie zostali trafieni palącym się bolidem Massa, który podobnie jak Villeneuva wyleciał w powietrze w trakcie wypadku.

W trakcie GP Niemiec August Pironi już nie miał tyle szczęścia. Zapewniając sobie pole position, wjechał z dużą prędkością w tył bolidu Alaina Prosta. Przeżył, jednak połamane nogi nie pozwoliły mu więcej na powrót do startów

Po jeszcze wielu innych wypadkach FISA kompletnie zakazała kurtyn, a przepis o posiadaniu płaskiego spodu bolidu wszedł w życie od sezonu 1983. Był to koniec "Ground Effectu"

...w USA w serii Indy Car zaczęto jedno kopiować to rozwiązanie. Gordon Smiley zmarł poprzez uderzenie w betonową ścianę z taką prędkością, że jego kask odleciał wraz z żuchwą od jego ciała.

Nie jest trudno dojść do wniosku, że akurat te rozwiązania trzeba było zakazać i to dużo wcześniej. Czasami inżynierowie Formuły 1 po prostu wyprzedzają swoje czasy. Sport nie był gotowy na ground effect wtedy, teraz będzie zupełnie inaczej.