Robert Kubica znalazł chwilę czasu, żeby udzielić odpowiedzi na kilka nurtujących nas fanów Polaka pytań.
Również się ciesze, że mamy okazję porozmawiać.
To prawda, że prawie spóźniłeś się na prezentację nowego bolidu Alfy Romeo w Warszawie? Tak. Nie zjadłem w domu śniadania, więc skoczyłem na hot doga na stację Orlenu po drodze i musiałem tam zostać na dłużej, hot dog i kawa z rana niestety niosą za sobą konsekwencje.
Dlaczego z Orlenem udało się dogadać dopiero w 2019 roku, sezon wcześniej Williams był lepszym zespołem i powrót pewnie wyglądałby inaczej.
Tak naprawdę to cały czas starałem się skontaktować potajemnie z Danielem Obajtkiem, trudno było jednak namierzyć jego lokalizację. Ludzie nie mają pojęcia, ile on ma posiadłości, pół Polski zjeździłem, zanim go znalazłem. W końcu się udało i od tamtej pory jesteśmy BFF.
Chciałem na chwilę wrócić do twojego powrotu. Robert jak myślisz, co było najtrudniejsze w przygotowaniach do pełnego sezonu startów w Williamsie po 8 latach przerwy?
Myślę, że nic tak nie rozbija przygotowań jak problemy techniczne. Nie można się wtedy zbytnio skupić na opanowaniu bolidu i nakręca to spiralę problemów, a mi przez całą zimę łańcuch spadał w rowerze i to uważam za główną bolączkę sezonu 2019. Jakby to nie było wszystko, to zespół odpowiadał za wożenie roweru na kolejne Grand Prix i już w Bahrajnie był cały obdrapany. Chciałem pożyczyć taśmę, to mówili, że do rozwoju bolidu potrzebna.
Co uznajesz za swój największy sukces w Formule 1, wygraną w Kanadzie, czy punkt w GP Niemiec?
Jedno i drugie osiągnięcie jest bardzo porównywalne. W Kanadzie miałem dużo szczęścia, że Hamilton wyeliminował kilku zawodników, a w Niemczech zdyskwalifikowano kierowców Alfy i to był klucz do sukcesu.
Jeśli już jesteśmy przy Alfie Romeo, jak wygląda twoja praca w symulatorze?
Szczerze mówiąc, same problemy. Głównie przez pandemię, wolę siedzieć w domu. No i najpierw trzeba czekać kilka dobrych miesięcy aż Codemasters wydadzą aktualny sezon, potem się okazuje, że nie mają wszystkich torów. Jeśli chodzi o moją pracę, to grałem kilka sezonów kariery i decydowałem w grze, w jakim kierunku rozwijać bolid. Zespół zamówił mi nawet kierownice na Vinted niestety przyszła ubrudzona ketchupem i niezbyt dostosowana do moich potrzeb.
Na co dokładnie miałeś wpływ, rozwijając bolid Alfy rok temu?
Moim głównym celem był rozwój jednostki napędowej Ferrari. Niestety wszystkie moje pomysły zostały uznane za nielegalne i straciliśmy dużo mocy na cały rok. W tym roku z tego co wiem, poszli własną drogą.
Czy nie uważasz, że wisi nad Tobą jakaś klątwa, która nie potrafi odpuścić? Kiedy to się wszystko zaczęło?
Nie uważam, że to pech, tylko czasami podejmuję słabe decyzje. Jeśli miałbym wybrać jedną z nich, to Eric Boullier zaprosił mnie do muzeum w Luwrze i założył się, że nie podniosę czaszki mumii Egipskiej, przegrał, a ja w nagrodę mogłem wystartować w małym włoskim rajdzie, sam wiesz, jak to dalej się potoczyło.
Czy fani sprawiają Ci problemy, pojawiając się wszędzie tam, gdzie jesteś?
Sami fani nie, uwielbiam ich, problematyczny jest jeden dziennikarz, ma dostęp do padoku i wszędzie za mną chodzi. Trudno się po prostu od niego uwolnić, kilka razy numer telefonu już z jego powodu zmieniałem. Na koniec dnia widzę go zawsze, że siedzi w samochodzie i opowiada o moim dniu do swojego telefonu
Jeszcze na koniec, może nam poopowiadasz o tym roku. Może coś o startach w wyścigach długodystansowych?