Pensje kierowców też będą limitowane?

Coraz więcej mówi się o tym, że pensje kierowców w Formule 1, również powinny być limitowane. W styczniu pojawiły się plotki dotyczące nowego kontraktu Lewisa Hamiltona. Brytyjczyk podobno domagał się 90 milionów dolarów za sezon. Teraz mówi się o kwocie 50 milionów. Sam kierowca wszystkiemu zaprzecza w mediach społecznościowych. W miniony weekend napisał, że rozmowy z Toto Wolffem się nawet nie rozpoczęły.

Wszystkiemu winna oczywiście pandemia. Formuła 1 chce być biznesem, który po prostu zarabia pieniędzy. Do tej pory dla wielu słabszych, biedniejszych zespołów, był to jednak sport bardziej hobbistyczny.

Wróćmy jednak do kierowców. Nie tylko ścigają się po torze, ale też są ambasadorami zespołu jak i ich sponsorów. Najlepsi zarabiają więcej niż milion dolarów za weekend Grand Prix. Teraz pytanie brzmi, czy skoro budżety zespołów zostaną ograniczone do 145 milionów dolarów (nie wliczając w to pensji kierowców), to czy przypadkiem wydanie przykładowo 30 milionów na pensje obu kierowców to nie za dużo? To przecież 43% ponad limit.

W kolejnych latach limit budżetowy ma się jeszcze zmniejszać, co 5 milionów na rok. Czy jeden jest warty więcej niż pewnie 300 pozostałych pracowników zespołu? Na dodatek ta cała reszta pracuje tygodniami, po osiem godzin jak nie więcej, żeby zbudować bolid, którym ten zawodnik będzie się ścigał.

Oczywiście to od kierowcy zależy, czy ostatecznie zespół zdobędzie punkty i pieniądze do budżetu, ale nic dziwnego, że kwestia ta może poróżnić.

Zespół może zatrudnić najlepszych inżynierów i zapewnić im zaplecze lub zainwestować w kierowcę, który będzie w stanie wyczarować taki sam czas okrążenia. Jeśli  osiągi bolidów będą ograniczone budżetem, to teoretycznie powinniśmy po kilku latach mieć bardziej wyrównaną stawkę. Wtedy o wynikach będą decydować lepsi kierowcy.

Szefowie słabszych zespołów są za włączeniem pensji kierowcy do limitu, problem polega jednak na tym, że największe gwiazdy tego sportu mogą teoretycznie szukać miejsca w innych seriach, gdzie zarobki mogą być większe. Z drugiej strony wystarczy pewnie, że kierowcy nie zapłaci zespół, a sponsor i w łatwy sposób przepisy zostaną pominięte.

Moim zdaniem pensje nie powinny być limitowane. To, że najlepsi chcą mieć, jak najlepszy kontrakt jest normalne. Dany zespół przecież sam decyduje o tym, czy zatrudni najlepszego Hamiltona, czy może wybierze Kubicę, który jeszcze dołoży do finansów zespołu. Nikt nie każe Mercedesowi płacić 50 milionów dolarów Hamiltonowi, ale jeśli chcą go utrzymać to pewnie tyle będą musieli zapłacić.