Czeka nas zupełnie inny wyścig niż tydzień temu, słowo na niedzielę, GP Styrii 2020

Przed nami drugi wyścig na tym samym torze. Teoretycznie wszystko powinno być dla zespołów prostsze. Większość kierowców przejechała tydzień temu pełen dystans i wiemy, jakie jest zużycie opon, a mogłoby się wydawać, że wyścig będzie wyglądał podobnie. Prawda jest jednak taka, że ten wyścig będzie zupełnie inny.

Powodów tego jest kilka. Po pierwsze ulewy, które wczoraj wisiały nad Red Bull Ringiem kompletnie zmyły gumę z toru. Tym samym opony będą zachowywać się inaczej, zużycie powinno być większe, a przyczepność mniejsza. Ściganie może być bardziej nieprzewidywalne i ciekawsze. Przez to, że nie ma tyle gumy na najlepszej linii jazdy, to atakujący zawodnik będzie miał łatwiej.

Po drugie przez wczorajszy deszcz zawodnicy z pierwszej dziesiątki nie muszą startować na oponach z Q2. Tym samym w końcu będziemy mogli oglądać różne strategie w czołówce, a nie jak w większości przypadków, że wszyscy jadą start na miękkich i zmieniają na twardsze opony w połowie wyścigu. Moim zdaniem ten przepis dawno powinien być zniesiony, w teorii sprawia, że zawodnicy z drugiej dziesiątki mają łatwiej, a tak naprawdę pozbawia nas lepszego ścigania na czele stawki.

Po trzecie stawka po kwalifikacjach jest wymieszana. Bolidy Racing Point, które prezentowały wyśmienite tempo, są z tyłu. Valtteri Bottas, który zdominował pierwszy wyścig, też będzie przebijał się do przodu. Podobnie Lando Norris, który został cofnięty o 3 pozycje na starcie. George Russell startuje jedenasty i będzie chciał jak najdłużej zachować wysoką pozycję. Charles Leclerc był tydzień temu drugi, a teraz startuje z daleka. To wszystko sprawi, że powinniśmy oglądać naprawdę ciekawy wyścig.

Co nie powinno się powtórzyć z GP Austrii? Obstawiam, że będzie mniej problemów technicznych. Haas zapewne będzie bardziej chłodzić hamulce, a Mercedesy od początku lepiej sobie radzić z problemami ze skrzynią biegów. Samochód bezpieczeństwa też będzie rzadziej wyjeżdżał na tor.

Lewis Hamilton startuje z pierwszego pola i wczoraj w deszczu zniszczył stawkę, ale moim zdaniem to ruszający do wyścigu z drugiego miejsca Max Verstappen jest faworytem. Kierowca Mercedesa słabo sobie radził w piątek i tylko jeśli zachowa prowadzenie po starcie, to może liczyć na wygraną. Max z kolei musi mieć nadzieję, że Red Bull i Honda poradzili już sobie z problemami technicznymi, które przeszkodziły im tydzień temu.

Jak widać na grafice powyżej, podobnie jak tydzień temu będziemy mieli wyścig na jeden pit stop, co jak już w punktach powyżej wyjaśniłem, wcale nie oznacza, że czeka nas nudny wyścig.