Punkt za najszybsze okrążenie, sukces czy porażka?

W minionym sezonie wprowadzono nowy zapis do regulaminu, dzięki któremu zawodnik mógł zdobyć dodatkowy punkt, za wykręcenie najlepszego czasu okrążenia w wyścigu. Ross Brawn tę zmianę w przepisach uznał za sukces, małe zwycięstwo w staraniach o poprawę Formuły 1.

Za porażkę były szef Ferrari uznaje pewnie wyścigi kwalifikacyjne, które miały być sprawdzone w przyszłym sezonie, ale ostatecznie zespoły się na to nie zgodziły.

Wracając jednak do punktu za najlepszy czas okrążenia, Brawn przyznał, że zasada ta może potencjalnie decydować o mistrzostwach w kolejnych sezonach. Teraz po prostu mieliśmy rok, w którym jeden zawodnik zdominował walkę o tytuł.

Co zmieniło się w związku z wprowadzeniem tego przepisu w tym sezonie? Na początku zespoły nie chętnie chciały ryzykować dodatkowy zjazd do boksów. Wiedząc jednak jak trudno czasami wyprzedzić rywala z przodu, lepszą opcją był zjazd pod koniec wyścigu po świeże opony.

Przepis ten to kolejne narzędzie, z którego zawodnicy mogą korzystać w walce o tytuł. Valtteri Bottas już w Australii był pierwszym kierowcą w historii, który zdobył 26 punktów za jeden wyścig, ostatecznie pod koniec roku ten punkt nie miał znaczenia, ale to nie znaczy, że tak nie będzie w kolejnych latach.

Często w tym roku zespoły i kierowcy zmienili swoje podejście podczas wyścigu, aby spróbować i zdobyć ten dodatkowy punkt. Były też próby nieudane, gdy ktoś na świeżych oponach i tak był wolniejszy. Jest to dodatkowy element, który wprowadza pewną dozę nieprzewidywalności w trakcie sezonu. W przyszłym roku gdy będziemy mieli aż 22 Grand Prix, teoretycznie można zdobyć dodatkowo prawie tyle punktów, co wygrywając wyścig.

Moim zdaniem ten przepis się sprawdził, nawet pomimo tego, że w tym roku miał mały wpływ na przebieg mistrzostw.