Dlaczego Ferrari nie potrafi poradzić sobie ze swoimi kierowcami?

W poprzednich sezonach główny problem Ferrari to był ich bolid i silnik. Kierowcy nie zawsze mogli walczyć o wygrane, ale zawsze mogli zwalić winę na gorszy sprzęt od tego, który swoim zawodnikom dostarcza Mercedes.

W tym roku w końcu Ferrari przygotowało konstrukcję, która mogła wygrywać wyścigi i na dodatek byli też najszybsi na dystansie jednego kółka. Skąd więc wzięły się w tym sezonie problemy tego zespołu? Mamy koniec sezonu, a oni muszą, sprzątać bałagań, po kolizji swoich zawodników w Brazylii.

Ferrari przez swoje ostatnie lata z sukcesami w Formule 1 zawsze podchodzili do każdego sezonu tak samo. Jasno określali kierowcę numer jeden i dwa. Na myśl od razu przychodzi Michael Schumacher i Eddie Irvine, Schumacher i Rubens Barrichello, Fernando Alonso i Felipe Massa, a nawet Sebastian Vettel i Kimi Raikkonen.

Oczywiście przez te lata nie obyło się bez kontrowersji. Pamiętne wyścigi Schumachera i Barrichello w Austrii, czy słynne Felipe, Fernando is faster than You. Strategia ta przynajmniej pozwalała wyjaśniać każdą sytuację. Zespół po prostu robił wszystko w jego mocy, aby jeden z zawodników odniósł sukces, drugi był tylko narzędziem, które miało w tym pomóc.

Wszystko się zmieniło w tym sezonie, kiedy po raz pierwszy Ferrari awansowało na stanowisko drugiego kierowcy Leclerca. Swojego młodego podopiecznego, który może i miał w swoim pierwszym sezonie pełnić rolę drugoplanową, ale jego tempo sprawiło, że wyszedł na pierwszy plan.

Czterokrotny Mistrz Świata nadal miał być najważniejszy, ale już w Australii widać było, że ta strategia nie zadziała, gdy Ferrari musiało powstrzymywać swojego młodego zawodnika przed atakami pod koniec wyścigu. W Bahrajnie Leclerc jechał już po łatwą wygraną, gdyby nie awaria silnika. Vettel w tym czasie obracał się bez powodu za Lewisem Hamiltonem.

Leclerc pokazał, że na pewno nie przybył do Ferrari, by grać drugie skrzypce. Więcej pole position, więcej fastest lap, więcej wygranych. Monakijczyk okazał się "koszmarem" dla Ferrari. Które powinno, a nie chce go faworyzować.

Tylko przez to doszło do kompletnego nieporozumienia w Rosji, a później w Brazylii. Skoro zespół nie chce postawić jasno sprawy i powiedzieć, który zawodnik jest faworyzowany, to Vettel i Leclerc będą starali się udowodnić sobie na torze, który z nich jest lepszy.

Na ten moment moim zdaniem, żadne rozmowy tu nie pomogą. Jedynym sposobem jest opuszczenie zespołu przez Vettela. Jego kontrakt wygasa po 2020 roku. Trudno sobie wyobrazić, że Ferrari z takim samym składem wejdzie w nową erę po 2021 roku.

Oni musieliby osiągnąć harmonię taką, jaką Bottas ma z Hamiltonem. Niby Fin potrafi zagrozić Lewisowi, ale wie kiedy odpuścić i nie psuje przy tym atmosfery w zespole.

Moim zdaniem idealnym rozwiązaniem byłby Daniel Ricciardo. Australijczyk już pokazał, że jest w stanie walczyć z mocnym zawodnikiem w jednym zespole. Fakt, że doszło między nim, a Maxem do kolizji w Baku, ale ogólnie przez lata potrafili się ze sobą ścigać.

Drugie rozwiązanie to awansowanie Giovanazziego. Włoch w Alfie Romeo powoli się rozkręca, a nie widać przy nim takiego talentu, który miałby zagrozić Leclercowi.

Jak myślicie, czy czas Vettela już się skończył w Ferrari?