Robert Kubica kontra Williams, gdzie leży problem?

Robert Kubica wrócił do Formuły 1 po 8 latach przerwy jako podstawowy kierowca zespołu Williams. Przejechał już siedemnaście Grand Prix, prawie cały sezon. Chyba nikt nie jest usatysfakcjonowany z tego, jak to wszystko wyszło. Mogło to wszystko wyglądać zupełnie inaczej, a tak mamy klasyczny rozwód, w którym nikt nie przyznaje się do swojej winy.

Już na samym starcie można powiedzieć, że Robert spodziewał się wyższego poziomu "obsługi", a Williams lepszego tempa Polaka.

Cezary Gutowski już w trakcie pierwszej sesji treningowej pisał: "Na razie Robert 1.9 szybciej od Russella. Typowe. Znacznie szybciej znajduje prędkość niezależnie od tego, jakim strudlem trzeba jechać. 1. naturalny talent, 2. większe doświadczenie. George z czasem z pewnością dociągnie. Musi się wjeździć."

Ten wpis z Australii idealnie pokazuje, że oczekiwania były wysokie. Wróci po 8 latach, pokona wszystkich. Nie potrzebuje na nic czasu, ponieważ zna wszystko, ma już doświadczenie, samym talentem pokona Georga Russella i tak to będzie wyglądało do końca roku.

Williams nie miał żadnego interesu w sabotowaniu swojego kierowcy, utrudnianiu mu życia na torze, bo tylko by na tym stracili. Dla nich lepsze wyniki to więcej pieniędzy, czy to od sponsorów, czy Liberty Media.

Tegoroczna konstrukcja Williamsa nie była idealna. W porównaniu do innych zespołów brakowało konkurencyjności. Bolid był na tyle wolny, że praktycznie w żadnym wyścigu z nikim nie walczyli, no może poza startem.

Brakowało też dużej ilości części. Przez co kierowcy musieli oszczędzać swoje bolidy. Jesteś zawodnikiem w elitarnej stawce dwudziestu zawodników i jedziesz na samym jej końcu, to może łatwo doprowadzić do frustracji. Na dodatek w Rosji nie pozwalają Ci ukończyć wyścigu, a w Japonii zabierają nowe skrzydło. To jest już po prostu kulminacja wspomnianego na początku rozwodu.

Ten bolid nawet przez chwilę nie wyglądał przyzwoicie. George Russell jednak do niego lepiej się przystosował. Osiągał lepsze wyniki w wyścigach i kwalifikacjach od początku roku. Robert na pewno przyzwyczajony był do większego profesjonalizmu w zespołach, w których wcześniej jeździł, ale sam też szybko zaczął krytykować Williamsa.

Nie wiem, jakie są wasze odczucia, ale moim zdaniem on był już tak wkurzony, na taki, a nie inny stan rzeczy, że przestała go obchodzić jazda o przysłowiową pietruszkę. Po każdej sesji słyszeliśmy inne tłumaczenie, to zmienił się balans, to stracił feeling. Na tym poziomie zmiana ustawień w bolidzie, szybka adaptacja i wyczucie limitów to chleb powszedni. Tutaj tego brakowało. Kubica dostał inne skrzydło, wyjeżdża w kwalifikacjach i rozbija się o ścianę w Japonii. W Australii też dwukrotnie uderzył w bandę.

Zespół na starcie sezonu starał się równo traktować obu zawodników. Testowali różne części raz jeden, raz drugi, ale wyniki prawie zawsze mówiły, że Russell jest szybszy. Z czasem podejście Kubicy do zespołu coraz bardziej ich różniło, sam zespół może też gorzej go traktował.

Przytacza się wypowiedzi Roberta, gdzie mówi, że ma problemy z hamulcami, a George nic takiego nie mówił. Russell nie krytykował, ale na przykład w Japonii przyznał, że cały rok się zmagają z hamulcami, po prostu w tej swojej krytyce nie był tak wokalny, jak Kubica.

Nawet gdyby Kubica był w Williamsie tylko skrzydłowym, z gorszym bolidem i częściami to moim zdaniem w trakcie sezonu kilka razy powinien wygrać z Russellem. Ten przecież też miał jakieś swoje problemy i nie każdy weekend był idealny, a jednak poza punktem w Niemczech to o wygraną było ciężko.

W każdym zespole do jednego kierowcy podchodzą troszkę lepiej niż do drugiego. Przeważnie jest to związane jednak z jego osiągami. Koniec końców to właśnie kierowca zdobywa dla zespołu punkty, a one przekładają się później na finanse. Tak wiem, to Kubica zdobył punkt, ale pod względem finansów nie ma on kompletnie żadnego znaczenia. To nie czasy, kiedy w Formule 1 było więcej niż 10 zespołów.

Wydaje się, że Kubica po prostu potrzebuje więcej czasu, czasu którego niestety nie ma. Żaden z obecnych zespołów nie daje dwóch sezonów kierowcy, któremu brakuje szybkości już na starcie. Po stronie Roberta też są błędy i on o tym dobrze wie, ale sam siebie krytykować przecież nie będzie i to jest jasne. Nie chodzi mi tu o wypadki z Baku, czy Japonii, ale po prostu słabsze okrążenia, czy to w kwalifikacjach, czy w samych Grand Prix. Słowa Isoli o problemach Polaka z oponami są prawdziwe, a do tego dochodzą te z samym Williamsem i całą tą otoczką, która nie pomaga.

Zespół przygotował koszmarny w prowadzeniu bolid, wyników nie ma, części nie ma. Pod koniec roku Russell jest już mocno faworyzowany, ale jasne jest też, że Kubicy za rok nie będzie, więc karty postawili już na jednego. Tu naprawdę nic nie jest nielogiczne jak się temu przyjrzeć z zewnątrz.

No i tu jest pies pogrzebany, tu wszyscy są winni. To jest taki zbieg okoliczności, który po prostu nie pozwolił na lepszy powrót. Tu jest bardzo wiele czynników, które źle dla Roberta się ułożyły. Kubica skończy ten sezon w Formule 1 i prawdopodobnie będzie startował w serii DTM.

Orlen prawdopodobnie zostanie sponsorem tytularnym zespołu Haas i zapewni swojemu zawodnikowi udział w sesjach treningowych, czy testowych. Tylko, czy to pozwoli mu jeszcze wrócić na poziom, który w przyszłości zapewni mu kolejny powrót do Formuły 1? Tego nie wie nikt.