Słowo na niedzielę, pojedynek Lewisa i Maxa o wygraną?

Wczoraj po raz kolejny w tym sezonie sprawdziło się, że Ferrari w tym roku jest najszybsze, a i tak wygrywa Mercedes. W piątek Ferrari i Charles Leclerc zdecydowanie prowadzili w treningach. Srebrne strzały nie mogły odnaleźć tempa. Nie pomagały im wysokie temperatury, podobnie jak w Austrii.

Deszcz z rana i niższe temperatury, a przede wszystkim katastrofa w Ferrari sprawiły, że Hamilton ponownie wystartuje z pole position. Co ciekawe później w trakcie wywiadów Lewis stwierdził, że tak źle się wczoraj czuł, że od rana zespół przygotowywał się do zmiany zawodnika. Brytyjczyka miał zastąpić Esteban Ocon. Ostatecznie jednak zadecydował się jechać.

Temperatury były niższe, ale to Ferrari i tak wyglądało na faworyta kwalifikacji. Aż do Q3 Leclerc wyglądał na faworyta. Problemy techniczne wczoraj ich jednak pokonały. Sebastian Vettel nawet nie wystartował w kwalifikacjach, a jego kolega z zespołu nie wyjechał z boksu w ostatnim segmencie kwalifikacji.

Na ten moment jest 55% szans, że w wyścigu będzie padać. W pierwszym rzędzie mamy dwóch zawodników, którzy potrafią jeździć w deszczu. Hamilton wygrał wszystkie deszczowe wyścigi w ostatnich latach, a reszta z was zapewne pamięta jak wspaniale na mokrym torze Max Verstappen sobie radził w Brazylii w 2016 roku.

Na początku roku 2017 wprowadzono nowe przepisy związane z startem na mokrym torze. Zawodnicy mogą wystartować za samochodem bezpieczeństwa, przejechać za nim okrążenie lub kilka, żeby sprawdzić warunki, a potem kończy się okres neutralizacji, samochód bezpieczeństwa zjeżdża, a wszyscy stają na swoich polach startowych i normalnie ruszają do wyścigu.

Max w kwalifikacjach narzekał na problemy z turbo, a i tak był tylko minimalnie wolniejszy od Mercedesów. Jeśli Honda rozwiąże te problemy w niedzielę to walka o wygraną może być naprawdę ciekawa. Bolidy Red Bulla w tym roku są przecież zdecydowanie szybszy w trybie wyścigowym niż kwalifikacyjnym.

Verstappen o ile nie będzie padać będzie do wyścigu startował na miękkich oponach, a Hamilton na pośrednich. Oznacza to, że Max może mocno zaatakować już po samym starcie, ale jego stint może być krótszy od Lewisa.

Kierowcy Ferrari na pewno będą się przebijać przez stawkę. Leclerc startuje z 10 pola i musi ruszyć do wyścigu z pośrednich opon o ile nie będzie padać. Vettel rusza z końca stawki, a jego tempo też jest mocniejsze od wielu zawodników przed nim. Rok temu Hamilton wygrał po starcie z 14 pola, ale pomogły mu opady deszczu i sam Sebastian. Środek stawki był wczoraj bardzo wyrównany i walka o pierwszą dziesiątkę będzie ciekawa. Po problemach z baterią Norris również wylądował daleko, a Brytyjczyk na pewno powalczy.

Szczerze mówiąc mam nadzieję, że dziś popada. To zmieni wyścig wprowadzi niesamowitą nieprzewidywalność i sprawi, że Grand Prix Niemiec może być spektakularne.