Michael Schumacher 50 urodziny

Zawsze od czegoś trzeba rozpocząć swoją przygodę z Formułą 1. Każdy z fanów ma ten moment w którym przez myśl mu przeszło że chciałby wiedzieć o tym sporcie coś więcej. Może po prostu siedzieliście w pokoju w którym w telewizji akurat leciał wyścig i zainteresował was komentarz, sukces któregoś z zawodników, czy może po prostu sam dźwięk silników. Mogliście mieć też znajomego czy znajomą która po prostu cały czas nawijała o sporcie, który wcześniej komentowaliście tylko prostym: “Przecież oni tylko w kółko jeżdżą”.

Dziś 50 urodziny Michaela Schumachera zawodnika który wciągnął mnie w świat Formuły 1. Kibicowałem mu od pierwszego wyścigu który oglądałem w 1994 roku. Pewnie dla wielu z was takim starterem do świata Królowej sportów motorowych był Robert Kubica. Ranking bukmacherów 2019 na pewno już zastanawia się jak wypadnie Polak po powrocie do Formuły 1.

Mijają kolejne lata od wypadku Niemca ale gdy słyszę jego nazwisko to pierwsze co przychodzi mi do głowy to jego sukcesy na torze i determinacja z jaką do nich dążył. Nie ma drugiego zawodnika który po trupach walczył o każdy centymetr i przeważnie te walki wygrywał.

Obecnie za dużo nie możemy powiedzieć o stanie zdrowia kierowcy, którego w okresie jego kariery zapewne tyle samo osób kochało jak i nienawidziło. "Frajer" czy geniusz? Tak wielu kibiców do dzisiaj wypowiada się o Michaelu.

Jedyną niezdementowaną przez rodzinę wiadomością, która przedstawiała jego obecny stan jest ta poniżej od arcybiskupa Georga Gänsweina:

„Siedziałem naprzeciw niego, trzymając go za ręce. Były ciepłe. A twarz jest taka, jaką wszyscy znamy, typowy Michael Schumacher. Tylko trochę się ta twarz zaokrągliła. On czuje, że są wokół niego kochający ludzie, którzy się o niego troszczą. I którzy, dzięki Bogu, trzymają go z dala od publicznego zainteresowania. Osoba, która jest chora, potrzebuje dyskrecji i zrozumienia”.

To już było dwa lata temu, teraz podobno jest zdecydowanie lepiej, ale tak naprawdę nikt poza rodziną tego nie wie.

Wróćmy jednak do tych lepszych lat. Ja w Formule 1 wychowałem się na Schumacherze. Nie byłem fanem, który go wybrał bo osiągał sukcesy. Kibicowałem kiedy jeszcze jeździł w słabym Benettonie z silnikiem V8 Forda, takim którego już praktycznie nikt inny nie chciał. W 1994 zdobył swój pierwszy tytuł mistrzowski, oczywiście kontrowersyjnie, ale taki był przez całą swoją karierę co jeszcze kilka razy udowodnił między innymi w Jerez w roku 1997 i 2006 w Monaco.

Po dwóch tytułach z Benettonem zdołał między innymi z Jeanem Todtem i Rossem Brawnem odbudować Ferrari. Pięć lat zajęła im walka o powrót na szczyt. Pamiętam jak z kuzynem otworzyliśmy szampan Picollo, żeby świętować mistrzostwo Schumachera.

W tym czasie wielokrotnie pokazywał swój talent na torze. Nie ważne czy w deszczu, czy na suchej powierzchni. Później nastąpiły lata dominacji czerwieni. Kolejne wygrane wyścigi, kolejne wygrane mistrzostwa. Teraz jak ktoś spojrzy na pięć tytułów z rzędu może stwierdzić, że to zasługa tylko dobrego bolidu, ale nie każdy z tych tytułów wywalczony był już z lipcu jak ten z 2004 roku.

Zresztą tematyka dominacji występuje w Formule 1 bardzo często. Schumacher, Vettel, Hamilton, czy Ferrari i Mercedes. Oni przecież wygrywają bo najlepiej potrafili wykorzystać dostępny sprzęt i każdą do tego możliwą okazję. Wystarczy przytoczyć tutaj tegoroczny sezon w którym Sebastian nie był w stanie wygrać swojego pierwszego tytułu dla Ferrari, a przez ponad pół roku wszyscy mówili, że to on ma najlepszy bolid.

Ten post jest pewnie jednym z wielu, które ukarzą się z okazji 50 urodzin mistrza. Wielu fanów w ostatnich latach żyło z nadzieją powrótu Roberta Kubicy do Formuły 1. Mam nadzieję, że przynajmniej taka sama liczba fanów na świecie wierzy w powrót Michaela do zdrowia.

Zdrowia Mistrzu