Słowo na niedzielę - GP Chin 2017

Przed nami drugi wyścig tego sezonu. Pierwszy na pewno nas nie rozpieścił, jeśli chodzi o wydarzenia na torze. Oczywiście były emocje związane z wygraną Vettela i tym, że w końcu pojawił się zespół, który będzie mógł zagrozić Mercedesowi, ale teraz czekamy na rundę drugą.

Wracając jednak na moment do dzisiejszych kwalifikacji... WOW. Po prostu WOW. Może wynik w teorii nie jest jakimś wielkim zaskoczeniem, ale znowu mamy dwa zespoły i póki co dwóch kierowców którzy ze sobą walczą jak równy z równym. Emocje były niesamowite. Po dwóch pierwszych częściach kwalifikacji i porannym treningu wydawało się, że Ferrari z łatwością zdobędzie pole position.

Okazało się, że Lewis pokazał ten dodatkowy czynnik zawodnika, który decyduje w sobotę o ostatecznym wyniku. Może Ferrari nie jest po prostu takie mocne w kwalifikacjach, ale z drugiej strony Vettel jednak był szybszy od Bottasa. Zdecydowanie jest za wcześnie, żeby oceniać, ale póki co Hamilton jest lepszym z dwójki kierowców Mercedesa.

Wracając jednak do wyścigu. Jeśli już w tym momencie powiemy sobie, że jutro będzie padać to dzisiejsza walka o pole startowe może mało znaczyć. Wyprzedzanie w deszczu na pewno jest "łatwiejsze", niż to co moglibyśmy oglądać na suchym torze, oczywiście o ile będzie można mówić o normalnym ściganiu, a nie jazdą za samochodem bezpieczeństwa.

W nowym sezonie mamy nowy przepis, który może sprawić, że jutrzejszy wyścig będzie jeszcze ciekawszy. Jeśli na początku zawodnicy będą musieli przejechać kilka okrążeń za samochodem bezpieczeństwa, to jak w końcu zostanie wydane pozwolenie na start to wszyscy ustawią się na swoich pozycjach startowych i będziemy mieli normalną procedurę startową. To w połączeniu z przepisami dotyczącymi sprzęgła może sprawić, że ktoś start zawali, a inni wystrzelą jak rakieta.

Hamilton po kwalifikacjach sam się przyznał, że na pełnej deszczowej oponie na ten sezon przejechał tylko jedno okrążenia w piątkowym treningu. Inni mogą mieć dzięki temu przewagę. Sam Lewis może jutro chwilę potrenować wyjeżdżając na tor i przejeżdżając sobie kilka okrążeń przez aleję serwisową.

Na pewno nie będzie takich problemów jak w piątek. Na niedzielę zorganizowano obstawę policyjną dla karetek, które w razie czego miałyby dowieźć kierowców po wypadku do szpitala. Helikopter medyczny w przypadku słabej widoczności nie byłby wtedy potrzebny.

W Australii Ferrari pokazało, że w niedzielę są mocniejsi, ale jeśli będzie padać to trudno powiedzieć kto wyjdzie na tym najlepiej. Ja liczę na kolejny dobry wyścig i walkę o wygraną. Nie pogardzę kilkoma manewrami wyprzedzania na jednej z najdłuższych prostych w sezonie.

Jutro na pewno będzie mnie ciekawić to jak z tyłu stawki do przodu będzie przebijać się Max Verstappen, możemy tu mieć powtórkę z zeszłorocznej Brazylii. Nie można też nie wspomnieć o Raikkonenie i Bottasie, którzy do tej pory siedzą w cieniu swoich bardziej utytułowanych kolegów z zespołu.

Deszczowy wyścig na pewno może nam przynieść wiele niespodzianek, a emocje mogą sięgać zenitu. Jeśli będzie sucho, to chociaż dobrze, że wyścig jest z samego rana.

Jutro wyścig od 8:00 więc radzę nie zaspać. W Polsce transmisja tym razem tak jak kwalifikacje w kanale Eleven, a nie Eleven Sports. Nie chcę jutro w komentarzach czytać, że F1 Fan Klub jak zwykle podał wyniki przed tym jak obejrzałem powtórkę ;-)