"Miał szansę na trzeci bolid, nawet w 2015 roku. Urodził się, by być z nami. Myśleliśmy o nim jak o naszym kierowcy, który miał przyszłość w Ferrari." - powiedział Di Montezemolo.
Włoch wypowiedział się również w kwestii wypadku - "To był wyjątkowy wyścig z bardzo małą widocznością o godzinie 15 czasu lokalnego. Na torze było sporo wody. Mieliśmy już takie wyścigi i nic się nie wydarzyło. Najważniejsze, aby zrozumieć przyczynę i zapobiec powtórzeniu sytuacji."
Stan Bianchiego jest poważny, ale stabilny. Eksperci zapoznali się ze skalą obrażeń, niestety wieści nie są optymistyczne... szanse na to, że Jules się wybudzi wynoszą tylko 10%.
Rozlane uszkodzenie aksonalne, jakiego doznał francuski kierowca jest niesamowicie niebezpieczne. Aż 90% pacjentów z tym uszkodzeniem się nie budzi.
Miejmy nadzieję, że Jules jednak z tego wyjdzie, módlmy się za niego, trzymajmy kciuki. Cały świat F1 i nie tylko F1 jest z nim.