Safety car, którego nie było

Pod koniec wczorajszego wyścigu Adrian Sutil popełnił błąd na wyjściu z ostatniego zakrętu i zaparkował swój bolid w połowie prostej startowej. Miejsce niebezpieczne, bolid należało jak najszybciej usunąć. Z tego zakrętu kierowcy wyjeżdżają z w pełni otwartą przepustnicą.

Na tor można było wysłać samochód bezpieczeństwa, ale sędziowie nie zdecydowali się na taki manewr. Dlatego też na tor z przeciwnej strony wbiegli porządkowi... Lewis Hamilton szybko skomentował sytuację:
„Obawiałem się o porządkowych, naprawdę. Przejeżdżając ten zakręt z naprawdę wielką prędkością i nagle widzisz porządkowych znajdujących się niedaleko twojej linii jazdy... Znajdowali się tak blisko mojego bolidu pierwszy raz od naprawdę bardzo długiego czasu. Pamiętam kiedyś, jak w szkole jazdy w Bedford puszczali stary na którym był porządkowy, który wbiegł na tor, bo zatrzymał się na nim jakiś bolid. Został potrącony przez nadjeżdżający bolid. To była pierwsza rzecz o której dziś pomyślałem. Nie jechaliśmy w tym miejscu tak szybko jak na prostej, niemniej jednak bałem się o tych ludzi. Na szczęście nikt nie został ranny.”

Jeśli w Wielkiej Brytanii z powodu bandy wyścig potrafi być przerwany na ponad godzinę, to myślę, że w tym wypadku wyjazd samochodu bezpieczeństwa, nawet na 2 okrążenia byłby logiczny. Niestety sędziowie na każdym wyścigu są inni i inaczej podchodzą do takich zdarzeń. Oczywiście zaraz zaczną się komentarze, że gospodarze pomagali Rosbergowi, ale takie teorie można odłożyć na bok, choć osobiście wolałbym zobaczyć walkę kierowców Mercedesa o wygraną pod koniec wyścigu.

Trzy lata temu w Kanadzie porządkowi też wybiegali pod koła i zobaczcie jak to się skończyło: