Słowo na niedzielę - Monaco i tylko Monaco



Przed nami wyścig na bardzo specyficznym torze. W miejscu w którym nie odbyłoby się żadne Grand Prix gdyby bezpieczeństwo kierowców było brane pod uwagę bardziej niż pieniądze sponsorów, z którymi kontrakty zespoły głównie załatwiają właśnie w Monaco.

Wczoraj doszło do sytuacji, która może popsuć relację między Hamiltonem, a Rosbergiem. Udzielając odpowiedzi na pytanie o to, czy Lewis musi wyjaśnić sytuację z Nico, Brytyjczyk porównał obecną sytuację do ostrej rywalizacji, jaką toczyli ze sobą Ayrton Senna i Alain Prost. „Nie wiem czy Senna i Prost o tym ze sobą rozmawiali, ale bardzo podoba mi się sposób w jaki Ayrton z tym sobie poradził, więc z pewnością przekartkuję książki o nim”. Zapytany o to, czy Rosberg powinien przeprosić za swój incydent, Hamilton dodał: „Dlaczego miałby przepraszać? Jest na pole position”.

Co w tej sytuacji jest najlepsze? Panowie do wyścigu startują z pierwszego rzędu i mogą posypać się nie tylko iskry ;-) Bardzo trudno wygrać w Monaco nie startując z pole position. W ostatnich dziesięciu sezonach udało się to tylko jednemu kierowcy. Był to deszczowy wyścig w sezonie 2008 i był nim właśnie Hamilton.

Jeśli już mówimy o deszczu, to jest pewna szansa na opady, ale mają się one pojawić dosyć późno i mogą ominąć całe Grand Prix. Sprawdzając więc prognozy raczej bym nie liczył na deszcz, ale te lubią się mylić więc nigdy nie wiadomo.

Niedzielna walka o wygraną powinna się rozegrać między kierowcami Red Bulla i Mercedesa. Ci drudzy są oczywistymi faworytami, ale w Monaco bariery są bardzo blisko i każdy błąd może szybko odmienić wyścig. Wyjazd samochodu bezpieczeństwa w nieodpowiednim momencie może zawsze wywrócić stawkę do góry nogami.

Przejdźmy jednak do samego startu. W Monaco jest on bardzo ważny i naprawdę nie warto popełniać tu żadnego błędu. W tym sezonie Nico Rosberg tylko raz startował przed Lewisem Hamiltonem w Bahrajnie i tam Brytyjczyk wyprzedził go jeszcze przed 1 zakrętem. Tutaj prosta startowa jest dużo krótsza i nawet dobre wyjście spod świateł nie gwarantuje Lewisowi prowadzenia, co najlepiej widać po zdjęciu powyżej na którym widać start z zeszłego sezonu. Hamilton wyprzedził Rosberga, ale nie na tyle by zachować prowadzenie po 1 zakręcie.

Oczywiście we wszystko może się wmieszać Daniel Ricciardo i każdy inny zawodnik startujący za Mercedesami, ale na wąskich ulicach Monaco będzie to bardzo trudne do zrealizowania.

W pierwszym zakręcie zawsze może dojść do kolizji, w końcu w stawce mamy Pastora Maldonado, a to jest jak plus 10 punktów do możliwego wypadku.

Rok temu Mercedes bardzo mocno kontrolował swoje tempo. Obawiali się zużycia opon i nie byli pewni wygranej. Jechali bardzo strategicznie. W tym roku mają najlepszy bolid, a opony są twardsze, więc nie ma już tych obaw, ale rywalizacji ich kierowców jest na dużo wyższym poziomie, więc na pewno będzie ciekawie. Wątpię, żeby Lewis pojechał zachowawczo i ustawił się w rządku za Nico i po prostu dojechał w tej kolejności do mety.

W trakcie wyścigu kierowcom największe problemy może sprawić zmiana na twardszą mieszankę. Opony te jak pokazały dotychczasowe sesje trudno rozgrzać i po wyjechaniu z alei serwisowej łatwo będzie można takiego kierowcę zaatakować, a najgorsze co może cię spotkać w Monaco to potem utknąć za kierowcą na starszym ogumieniu i tylko czekać na jego zjazd do alei serwisowej.

Mam nadzieję, że nie będziemy oglądać procesji. Na tym torze może i trudno wyprzedzać, ale ma swoje smaczki. Więcej czasu traci się na dublowaniu kierowców, do ostatniego okrążenia nie możesz być pewny wyjazdu samochodu bezpieczeństwa, nie możesz stracić koncentracji nawet na sekundę bo to może cie wiele kosztować. Zresztą, to jest po prostu Monaco ;-) Życzę wam udanej niedzieli i ekscytującego Grand Prix.

Na koniec smutna wiadomość. Justin Bieber będzie przeprowadzał wywiady z kierowcami na podium...

Aktualizacja: Biebera zastąp Benedict Cumberbatch