Gra ta jest połączeniem menadżera zespołu z wyścigami w stylu micro machines (małe samochodziki widoczne z lotu ptaka). Jest ona podzielona na dwie części. W jednej ścigamy się oficjalnymi bolidami zespołów z sezonu 2011 na aktualnych torach, a w drugiej prowadzimy swój zespół na torach wymyślonych przez Codemasters.
We wszystkich wyścigach bierzemy udział z innymi graczami, nie jest tak, że komputer przejmuje prowadzenie nad innymi bolidami. Jako, że jest to gra przez przeglądarkę bez połączenia z internetem oczywiście sobie nie pojeździmy.
Co na pewno ucieszy fanów z Polski, gra jest zlokalizowana w naszym języku, chociaż jako, że nie jest to finalna wersja zdarzają się błędy. Nie wszystkie teksty są jeszcze przetłumaczone, ale kompletnie nie przeszkadza to w graniu.Bolidami steruje się za pomocą myszki. Trzymając lewy klawisz myszy mamy gaz i wskazujemy gdzie bolid ma jechać.
Tory są znakomicie odwzorowane, aż dziwne, że gra się tak dobrze. Bolidy posiadają nawet KERS i DRS, czyli wszystko zgodnie z zasadami. Rozgrywane są na nich wyścigi, mistrzostwa i czasówki. Brakuje tylko jakiejś komunikacji między zawodnikami. Nie ma jeszcze żadnego czatu, ani dodawania do znajomych.
Nie jest to oczywiście jeszcze finalny produkt. Jest to gra darmowa i nie trzeba kompletnie nic płacić by przechodzić kolejne etapy rozgrywki. Pieniądze przydadzą wam się tylko wtedy gdy będziecie chcieli przyśpieszyć rozwój swojego zespołu.
Nie będziecie musieli czekać wtedy na zbudowanie nowego spoileru, co może trwać kilka godzin, a przykładowo tylko kilka minut.Właśnie ta część związana z rozwojem jest bardzo fajna. Mamy nowe spoilery, silniki, hamulce, zawieszenie itp. Rozwijamy też budynki zespołu, jego skład oraz sprawiamy, że pieniądze od sponsorów są łatwiej wyciągane.
Wszystko to jest zmontowane w zgrabną całość. W zasadzie jako, że każdy z was może przekonać się na własną rękę jak wygląda gra w F1 online - zapraszam do rejestracji na stronę www.f1onlinethegame.com
Poniżej krótkie filmiki, które pokażą wam jak gra wygląda od środka.
