Recenzja Hot Wheels Unleashed


Pewnie każdy miał lub ma resorówki Hot Wheels. Teraz za sprawą oficjalnej gry w końcu po długiej przerwie trafiają na nasze ekrany. Unleashed sprawia, że siadamy za kierownica małych wirtualnych autek.

Oczywiście nie jest to w żadnym wypadku symulator, możemy zapomnieć o skomplikowanej fizyce jazdy, tu nawet nie ma prędkościomierze, czy prawdziwych torów wyścigowych. Jak zobaczycie trailer, to od razu widać, że gra przypomina Crash Team Racing, czy Mario Kart. Różni je jednak jeden ważny element, tu nie znajdziecie żadnych losowych broni, czy przeszkód, które można znaleźć w skrzyniach i potem z nich skorzystać. Mamy tu tylko pola z przyśpieszeniem, dopalaczem, czy przeszkody, które już są rozstawione na torach.


Główny tryb gry to mapa miasta, na której znajduje się wiele opcji takich jak pojedynczy wyścig, próba czasowa, czy wyścig z bossem. Wygrywając je, zdobywamy złote monety, zębatki lub dodatkowe pojazdy. Dodatkowo możemy odkryć unikatowe resorówki Hot Wheels, które znajdują się w sekretnych miejscach.  

Za monety można kupować resorówki, za zębatki możemy rozwijać te, które już posiadamy. Dzięki temu usprawniamy: prędkość, hamowanie, przyśpieszenie oraz prowadzenie. Decydując się na ulepszenie kilku z nich, nasz pojazd zmieni rangę z pospolitej np. na rzadką.


Prawie każdy ze zdobytych resoraków można pomalować, czy nałożyć na niego naklejki. W grze znajduje się również edytor tras. Gdzie sami możemy zbudować tor korzystając z różnych elementów tak jak w prawdziwych Hot Wheels.

W grze znajduje się oczywiście również tryb online, gdzie możemy się ścigać z innymi przeciwnikami, jak i podzielonego ekranu.

Hot Wheels Unleashed jest grą raczej skierowana do młodszych graczy lub też na popołudnia, gdzie chcemy pościgać się ze znajomymi. Osobiście mi brakuje w niej jednak tych dodatkowych broni, czy pułapek, które były przykładowo w Crash Team Racing, ale na pewno mimo tego znajdzie wielu fanów.

Dziękuje firmie Koch Media, za udostępnienie gry do recenzji.