Cała prawda o wyścigu w Australii

Za nami pierwszy wyścig sezonu. Valtteri Bottas pojechał niesamowicie i bez najmniejszych problemów pokonał Lewisa Hamiltona. Fin miał wiele do udowodnienia i nic dziwnego, że tuż po przejechaniu mety powiedział "fuck you" do wszystkich tych, którzy obrażali go rok temu.

Will Buxton powiedział, że na spotkaniu z fanami gdzie podpisują autografy każdy miał swoje miejsce i Bottas miał koło Hamiltona. Powiedział, że on tam nie chce siedzieć. Ewidentnie widać, że nowy rok to Valtteri 2.0 i już nie chce być tylko w cieniu swojego bardziej utytułowanego kolegi. To jest taki sam proces, jaki miał miejsce w przypadku przemiany Nico Rosberga w mistrza. Na takim poziomie bardzo dużo zależy od psychiki i właśnie tak Niemiec pokonał w 2016 roku Lewisa. Oczywiście sam aktualny mistrz świata tak łatwo nie odda pola walki, ale od czegoś trzeba zacząć.

Hamilton w ostatnim sezonie również powoli się rozkręcał. Jego główny cel to mistrzostwo świata. Głupie błędy, kolizje i strata punktów to rzeczy, które go nie interesują. Jeśli zobaczycie powtórkę 4 pierwszych wyścigów ostatniego sezonu to zawsze w nich Lewis ruszał bardzo zachowawczo, wręcz czasami po prostu wolno.

Walka kierowców Mercedesa w tym sezonie powinna być nadzwyczaj ciekawa. Oczywiście we wszystko powinni się jeszcze wmieszać kierowcy Ferrari i Verstappen w Red Bullu.
Vettel i Leclerc wydawałoby się, że mocno odstawali od srebrnych strzał w tym wyścigu. Analizując jednak czasy wychodzi na to, że przewaga Mercedesa nad Red Bullem, czy różnice pomiędzy poszczególnymi zespołami była dokładnie taka jak na testach. Jedynym wyjątkiem było właśnie Ferrari. Czerwoni odstawali mocno od spodziewanej formy, a to oznacza, że prawdopodobnie kompletnie nie wstrzelili się z ustawieniami bolidu. Dodatkowo plotkuje się o jakimś problemie z jednostką napędową i "oszczędną jazdą", ale Sebastian te uwagi zdementował.

Sezon jest jednak długi. Mamy aż 21 wyścigów, a każdy ma tylko po 3 jednostki napędowe. Oznacza to, że każdy silnik musi przejechać jeszcze większy dystans niż rok temu. Jeśli ktoś słuchał wywiadów z Hamiltonem to już po pierwszym zakręcie powiedział, że skręcił silnik. Nie dlatego, że był o tyle szybszy od jadących za nim, ale wiedział, że trudno tu się wyprzedza i nie warto się ścigać z kolegą z zespołu. Bottas miał aż 25 sekund przewagi nad Hamiltonem. Lewis rok temu jak jechał pierwszy nigdy takiej przewagi nie miał, bo od razu skręcał silnik. Tu pokazuje swoje doświadczenie w walce o tytuły w ostatnich latach.

W Ferrari pod koniec nie pozwolono się ścigać zawodnikom. Oczywiście, jako fan jestem przeciwny tak kontrolowanym wyścigom, ale w poprzednich latach nikt w tym zespole nie miał jaj, żeby wprost powiedzieć Kimiemu o byciu kierowcą numer dwa, a potem Vettel wpadał w spiralę problemów i było po tytule. Na Leclerka jeszcze przyjdzie czas, jeśli Sebastian z nim będzie mocno przegrywał to też szefostwo Ferrari przełoży jajka do drugiego koszyczka.
Red Bull i Honda idealnie rozpoczęli ten sezon. Max wykorzystał to, że Japończycy pozwolili mu na prostych zwiększać moc. Wyprzedził Vettela na torze, na którym wyprzedzanie nie jest łatwe, więc to może być dla nich dobry sezon. Na plus wyszła im zeszłoroczna współpraca z Toro Rosso. Danił Kvyat dziś pokazał, że zrezygnowanie z niego to był błąd i nie wiem, czy jeszcze nie wróci do Red Bulla. Gasly dziś się średnio zaprezentował, oczywiście głównie przez błąd zespołu w kwalifikacjach, ale na dokładniejszą ocenę trzeba poczekać do kolejnych wyścigów.

Rozczarowuje Renault, które miało nadzieję być bliżej czołówki. Dodatkowo awaria jednostki napędowej w bolidzie McLarena wprowadza dużą niepewność. Daniel Ricciardo w tym momencie może żałować trochę przejścia do innego zespołu, ale taka już jest Formuła 1. Australijczyk dziś miał dużego pecha na starcie. Szkoda, że nie mogliśmy oglądać jego walki z Hulkenbergiem w środku stawki. Nico na ten moment pokonał go w kwalifikacjach i dojechał do mety, więc na pewno nie będzie traktowany, jako kierowca numer dwa.

Trudno cokolwiek pisać o Robercie Kubicy i jego wyścigu. Na starcie nie widział dobrze świateł i trochę spanikował, o czym sam powiedział po wyścigu. Później nawet dobrze ruszył, ale po pierwszym zakręcie pechowo znalazł się w takim miejscu a nie innym i stracił przednie skrzydło. Na 3 okrążeniu odpadło mu lusterko i miał później problem z przepuszczaniem zawodników przy dublowaniu. Tak naprawdę to nie ma, co tu analizować, czy komentować. Wyścig był tragiczny.
Zespołowi brakuje części i wiele razy Kubica o tym wspominał. Wiemy, że mają problemy i przede wszystkim bolid jest po prostu wolny. Niestety sam Robert nie pomagał. Dwie kolizje z bandami w treningach i kwalifikacjach. Wyjazdy na trawę. To była po prostu kumulacja wszystkich problemów. Ciężko powiedzieć na ile lepiej będą jechać w Bahrajnie. Tam przynajmniej asfaltowe pobocza i bandy trochę dalej od toru.

Na żadne cuda jednak się nie nastawiam. Chciałbym w kolejnym wyścigu zobaczyć równą walkę kierowców Williamsa.

Jakie są wasze przemyślenia po GP Australii? Bottas narodził się na nowo? Ferrari jeszcze powalczy? Honda już nie jest taka śmieszna?