Słowo na niedzielę - Australia 2017

Po pierwsze muszę napisać, że ten balon, który wszyscy pompują jest już niesamowicie duży. Zdecydowanie ładniejsze bolidy, szybsze czasy okrążeń, kierowcy popełniający błędy, to wszystko chciałem oglądać w tym sezonie. W trakcie kwalifikacji emocje były na równie wysokim poziomie. Po pierwszym okrążeniu Hamiltona w Q3 myślałem, że jest już po zawodach, myliłem się. Vettel zdołał poprawić ten czas, a Lewis chwilę później kontratakował.

Różnice w samej czołówce nie były duże. Walka pomiędzy kierowcami Ferrari i Mercedesa może być w trakcie wyścigu niesamowicie zacięta. Wracając jednak do tego pompowania balonu, mam nadzieję, że on jutro nie pęknie.

Chodzi mi oczywiście o to, że liczę jeszcze na dobry wyścig. Na walkę od startu do mety. Nie chcę oglądać przedwcześnie procesji na boże ciało. Zawodnicy na pierwszych pozycjach nawet nie muszą się jakoś wielce wyprzedzać. Po prostu mam nadzieję, że do końca będę siedział i czekał na to kto ostatecznie wygra ten pierwszy wyścig.

Bolidy są w tym roku trochę szersze i już sam start może być ciekawszy. Pamiętam jak na początku sezonu 2009 jak wprowadzono szersze przednie skrzydła co chwilę dochodziło do kolizji. Tutaj też na pierwszym dohamowaniu i zapewne kolejnym, będzie na pewno ciasno. W stawce mamy tylko dwóch debiutantów, ale o błąd jadąc z pełnym bakiem łatwo.

Na pewno wiele jeszcze w tym sezonie się zmieni, ale dobrze wiedzieć, że Ferrari odrobiło zadanie domowe i jest blisko Mercedesa. Fakt, Hamilton ponownie zdobył pole position, ale wyścig to zupełnie inna bajka. Srebrne strzały zawsze miały bardzo mocny tryb kwalifikacyjny, moc silnika przekracza już podobno 1000 koni mechanicznych, ale tylko w krótkich okresach. W trakcie całego dystansu Ferrari może być bliżej. Dużo będzie zależało od tych pierwszych okrążeń i późniejszej strategii. Nawet Pirelli do końca nie wie jak wszyscy będą jechać w tym pierwszym Grand Prix na tych oponach.

Red Bulle na pewno jeszcze nie są w optymalnej formie. Najlepiej posłuchać Maxa Verstappena i jego wypowiedzi po kwalifikacjach. Po zimowych testach zbyt wiele nie zdradzał, ale teraz mocno narzekał na balans bolidu, prawdopodobnie miało to też wpływ na wypadek Daniela Ricciardo w Q3. Muszą wykonać jeszcze dużo pracy, żeby zbliżyć się do Mercedesa i Ferrari. Mam nadzieję, że w trakcie sezonu się to zmieni.

Bardzo mile zaskakuje zespół Haas. O ile poprzednie nowe zespoły w Formule 1 to były tylko zapychacze ostatnich pozycji, to ten zespół już od poprzedniego sezonu pokazuje, że znalazł się na starcie by punktować i naprawdę nie mogę kryć zaskoczenia, że właśnie tego dokonują. Co ciekawe po raz kolejny tylko Romain Grosjean w tym zespole jest w stanie jechać takim tempem...

Warto zwrócić uwagę na kierowców Toro Rosso. Obaj znaleźli się w pierwszej dziesiątce i na pewno będą się liczyć w walce o punkty. Ciekawe też będzie ile okrążeń zdoła przejechać Fernando Alonso i Stoffel Vandoorne, na pewno nie jest to jeszcze optymalna forma McLarena.

Dodatkowo z pozytywnych zmian w Formule 1 trzeba wymienić pracę Mikołaja Sokoła w Australii. Eleven w końcu robi to co powinno rok temu, czyli mają na miejscu swoich przedstawicieli od pierwszego wyścigu. Konferencja prasowa w końcu była po angielsku. Nadal słaby jest jednak poziom komentarzu i gadających głów w studiu. Moim zdaniem wystarczyłby sam Sokół na miejscu i jego relacje.

Podsumowując, życzę wam i sobie udanego jutrzejszego poranku. Pamiętajcie, w nocy jest zmiana czasu. Trzeba dodać godzinę, a start jest i tak o 7:00. Warto nie zaspać!

Pozycje startowe do jutrzejszego wyścigu znajdziecie tutaj