Rush 2, czyli ciąg dalszy nastąpił

Już jutro w Polsce swoją premierę będzie miało najnowsze dzieło Rona Howarda. Dwugodzinny Rush (u nas pod niefortunnym tytułem Wyścig) zabiera nas w podróż do roku 1976 i bez wątpienia najbardziej pasjonującego sezonu F1 wszech czasów. Legendarny już pojedynek kierowców "z innych światów" zapisał się na kartach historii, ale jak potoczyły się dalsze losy głównych bohaterów?

F1 nigdy nie doczekała Ery Hunta i Laudy. Zaledwie 3 lata po wydarzeniach na Fuji i zakończeniu sezonu '76 ich drogi rozeszły się, a w latach 1980-1981 żadnego z nich nie oglądaliśmy w stawce.

Wraz z końcem obfitującego w niespodziewane zwroty akcji roku 1976 stosunki między Laudą a Scuderią były mocno napięte. Po wypadku na Nordschleife Ferrari nie spodziewało się szybkiego powrotu swojego lidera. Postać trzeciego kierowcy w osobie Carlosa Reutemanna nie przypadła do gustu Nikiemu, który czuł się urażony i odtrącony przez zespół. Z kolei ekipa z Maranello była daleka od zachwytu postawą Laudy w Japonii. Powszechnie sądzono, że w obliczu zaistniałych wydarzeń były już Mistrz Świata nie nadaje się do roli kierowcy wyścigowego. Koniec końców Lauda został w Ferrari, ale z zamiarem odejścia z ekipy po sezonie '77.

Hunt podsumował 1977 jako "nie mój rok". Brytyjczyk zakończył sezon na 5. miejscu z trzema wygranymi na koncie. Kombinacja James-M26 była naprawdę szybka, ale zarówno kierowcę, jak i samochód charakteryzowała zawodność. Mety nie osiągnęli aż w ośmiu z 17 Grand Prix. Z kolei Niki Lauda docenił formę swojego rywala: "W tym sezonie był najlepszy. Nie przypominam sobie, by popełnił choć jeden błąd. Zawsze uważałem go za mojego największego konkurenta."

Tymczasem Lauda i jego Ferrari 312T2 okazały się dokładnym przeciwieństwem wspomnianej wyżej pary. Austriak nie błyszczał, ale bolid pozwolił mu zapewnić sobie tytuł na 2 wyścigi przed końcem sezonu. Ponadto świeżo koronowany Mistrz Świata zrezygnował ze startów w Kanadzie i Japonii na wieść o chęci wystawienia przez Scuderię trzech bolidów w ostatnich GP. Jego związek z Maranello definitywnie dobiegł końca.

U progu kolejnego sezonu od obu kierowców oczekiwano wiele. 1978 przyniósł jednak masę rozczarowań.

Niki Lauda w swoim pierwszym sezonie z Brabhamem przeżywał prawdziwą huśtawkę nastrojów. Jeśli tylko udało mu się ukończyć wyścig, to zawsze meldował się na podium. Szkoda tylko, że szczęście opuściło go w ponad połowie startów. Silniki dostarczane przez Alfę Romeo można łagodnie określić mianem "poniżej oczekiwań". Ostatecznie Niki zakończył zmagania na czwartej pozycji.

Lauda miał pełne prawo narzekać na niefortunny dobór dostawcy silników. W przypadku Jamesa Hunta obok katastroficznego McLarena M26 największym zawodem był sam kierowca. Wraz z upływem czasu Brytyjczykowi brakowało motywacji. Spadek zaangażowania skutkował między innymi wypadkami. James "zdołał" uwikłać się w 6 kraks skutkujących zakończeniem wyścigu. Cały sezon '78 zakończył z dorobkiem zaledwie ośmiu punktów, tylko raz meldując się na najniższym stopniu podium.

Zniżkę formy obaj zawodnicy zawdzięczali po części niejakiemu Colinowi Chapmanowi. Jego Team Lotus wprowadził niesamowity model 79, który w maksymalny sposób wykorzystywał tzw. efekt przypowierzchniowy. Z przyszłym Mistrzem Mario Andrettim i Wicemistrzem Ronnie Petersonem za sterami ten bolid zapewnił Lotusowi 6 zwycięstw, co po dołożeniu do 2 triumfów modelu 78 dało ekipie z Enstone łatwy tytuł w kategorii konstruktorów.

Sezon '79 stał pod znakiem wielkich zmian. Innowacyjne rozwiązania w Lotusie były dopiero początkiem prawdziwej rewolucji. Umiejętne wykorzystanie efektu przypowierzchniowego oznaczało spadek znaczenia umiejętności kierowcy. Ponadto, wzrost siły docisku niósł za sobą ogromną poprawę osiągów bolidów, co doprowadziło do zwiększonej eksploatacji części. Komponenty wykorzystywane w samochodach nie były w stanie znosić stale rosnących prędkości i przeciążeń.

Hunt przyznał wtedy, że od jakiegoś czasu odczuwał strach. Bał się o zdrowie i życie, ale jednocześnie tłumaczył: "Nie wydaje mi się, że czułbym się tak samo walcząc o zwycięstwa. Gdy jestem konkurencyjny, nic poza walką nie zaprząta mi głowy - taki już jestem.". Skończyło się na zerowym dorobku punktowym i tylko jednym ukończonym wyścigu. Rosnące wątpliwości doprowadziły do zakończenia kariery kierowcy F1 jeszcze w trakcie sezonu, po Grand Prix Monako 1979.

W Brabhamie sprawy miały się tylko nieznacznie lepiej. Jednostki napędowe Alfy spisywały się przyzwoicie, ale Lauda zdołał ukończyć jedynie dwa z trzynastu wyścigów, w których wystartował, dopisując do klasyfikacji generalnej zaledwie 4 oczka. Niki rozstał się z Formułą 1 w sposób bezpardonowy. Odszedł w trakcie GP Kanady, niezadowolony z nowego BT49 - paradoksalnie napędzanego zupełnie nowym silnikiem Cosworth. Najmłodsze dziecko Gordona Murraya z niewyjaśnionych przyczyn nie przypadło Nikiemu do gustu, a niepełny drugi sezon w Milton Keynes okazał się być ostatnim.

James odszedł na dobre, ale Niki wrócił do ścigania w najwyższej serii wyścigowej. Austriak na cztery sezony znalazł miejsce w McLarenie. Przezwyciężając trudności związane z powrotem, odnalazł się w nowych realiach silników turbo. Początkowa niechęć w stosunku do nowego partnera, Alaina Prosta, w ciągu 2 sezonów przekształciła się w całkiem niezłe relacje. Przerwana emerytura zaowocowała  ośmioma zwycięstwami i kolejnym, trzecim już Mistrzostwem Świata w 1984. Niki Lauda odszedł na dobre po niezbyt udanym sezonie '85, odnosząc swoje ostatnie zwycięstwo w Grand Prix Holandii na torze Zandvoort, 25. sierpnia 1985 roku.

Wbrew powszechnej opinii o skrajnie różnych charakterach i filozofiach życia, trzeba przyznać, że ci dwaj wielcy kierowcy, prawdziwi Mistrzowie, byli pod wieloma względami podobni. Warto jeszcze przytoczyć słowa Jamesa Hunta, wypowiedziane niegdyś na temat Nikiego Laudy: "Nasza przyjaźń trwa od dłuższego czasu. Jako typ człowieka zawsze był mi najbliższy."